Żulczyk Dawno w Wawie i Dziś na Malcie


 To jak gangrena. Masz odciski już od samego przewracania kartek. Spojówki bolą od czytania, bo z woluminu wylewa się szlam i sypie bród w zwoje mózgu.

Malta też jako centrum kantów i kalejdoskop kryminalnych szui dostaje ścierką w twarz.

Brniesz dajej w to szambo a nos wierci od smród że zbiera się na torsje.

Chcesz wrzasnąć jak w kinie do bohaterów : uwaga zbirów banda za rogiem, uciekaj a bohater i tak poślizguje się na zgniłych śmieciach i wpada pod tramwaj jak u Bułchakowa.

Gangusy i ćpunów rząd w Stolicy nic nie może zatrzyma bo Psy też nosami pociągają "białego szczura' z masek radiowozów. 

Rozdział nie chronologicznie więc jest torturą śledzenie pary 'spóznionych kochanków' zza kadru i wiedząc że i tak się wywalą na pysk do rynsztoka. 

Autor przez całą narrację daje ci z liścia, fange w nos, pięścią w splot słoneczny i elektrycznego pastucha w żebra ...

Chcesz zmielić tomiszcze w szatkownicy ale jesteś zassasany jak kawowe pulty w wirze sedesu u rzeźnika na koniec pracowitej dniówki. 

To 796 strony a każda drażni jakby z paperiu ściernego. 

To jest jak cały serial 07 zgłoś się na srogich dragach popitych denaturatem cztany w łóżku z denatem. POLECAM. 

#chudybooks 

#nieczytasznieideztobadolozka 

#okładkaksiążki 

#stolicapolski 

#ksiazkoholizm 

#lekturadopoduszki 

#jakubżulczyk 

#dawnotemuwwarszawie 

#półkazksiążkami 

#polskizłoty 

#książkanadziś




Komentarze

Popularne posty