Paragraf 22 ; Jajko z Malty z polskiej kury a kiełbasa z Krakowa !
Jedna z najlepszych antywojennych książek Paragraf 22. Napisana przez Josepha Hellera na kanwie jego
własnych przeżyć. Jest tu i Malta jak i Polska !
– Nie rozumiem, po co kupujesz jajka po siedem centów
sztuka na Malcie i sprzedajesz je po pięć centów.
– Robię to dla zysku.
– A gdzie tu zysk? Tracisz po dwa centy na sztuce.
– Ale zarabiam po trzy i ćwierć centa na jajku sprzedając je na Malcie po cztery i ćwierć centa ludziom, od których kupuję je potem po siedem centów. Oczywiście to nie ja zarabiam. Zarabia syndykat. I wszyscy mają udział w zyskach.
– Robię to dla zysku.
– A gdzie tu zysk? Tracisz po dwa centy na sztuce.
– Ale zarabiam po trzy i ćwierć centa na jajku sprzedając je na Malcie po cztery i ćwierć centa ludziom, od których kupuję je potem po siedem centów. Oczywiście to nie ja zarabiam. Zarabia syndykat. I wszyscy mają udział w zyskach.
Yossarianowi wydało się, że zaczyna rozumieć.
– I ludzie, którym sprzedajesz jajka po cztery i
ćwierć centa za sztukę, zarabiają po dwa i trzy czwarte centa na sztuce
odsprzedając ci je po siedem centów. Czy tak? Tylko dlaczego nie sprzedajesz
jajek bezpośrednio sobie, eliminując pośredników?
– Bo to ja jestem tym pośrednikiem – wyjaśnił Milo. – Zarabiam po trzy i ćwierć centa na sztuce, kiedy je sobie sprzedaję, i dwa i trzy czwarte centa, kiedy je od siebie odkupię. To daje zysk sześciu centów na jajku. Kiedy je sprzedaję do stołówki po pięć centów, tracę tylko dwa centy i w ten sposób zarabiam kupując jajko po siedem centów i sprzedając je po pięć centów. Kiedy je kupuję na Sycylii prosto od kury, płacę po cencie za sztukę.
– Na Malcie – poprawił go Yossarian. – Kupujesz jajka na Malcie, nie na Sycylii. Milo parsknął dumnie.
– Bo to ja jestem tym pośrednikiem – wyjaśnił Milo. – Zarabiam po trzy i ćwierć centa na sztuce, kiedy je sobie sprzedaję, i dwa i trzy czwarte centa, kiedy je od siebie odkupię. To daje zysk sześciu centów na jajku. Kiedy je sprzedaję do stołówki po pięć centów, tracę tylko dwa centy i w ten sposób zarabiam kupując jajko po siedem centów i sprzedając je po pięć centów. Kiedy je kupuję na Sycylii prosto od kury, płacę po cencie za sztukę.
– Na Malcie – poprawił go Yossarian. – Kupujesz jajka na Malcie, nie na Sycylii. Milo parsknął dumnie.
– Nie kupuję jajek na Malcie – wyznał z wyrazem lekkiego, skrywanego
rozbawienia i był to jedyny przykład odstępstwa od trzeźwej rzeczowości, jaki
Yossarian kiedykolwiek u niego zaobserwował. – Kupuję je na Sycylii po cencie
sztuka i przerzucam potajemnie na Maltę po cztery i pół centa, żeby podbić cenę
do siedmiu centów za sztukę, kiedy kupcy przyjadą po nie na Maltę.
– Dlaczego ludzie przyjeżdżają po jajka na Maltę, gdzie są takie drogie?
– Bo zawsze tak robili.
– Dlaczego nie jeżdżą po jajka na Sycylię?
– Bo nigdy tego nie robili.
– Teraz naprawdę nie rozumiem. Dlaczego nie sprzedajesz w takim razie swoim stołówkom jajek po siedem centów, tylko po pięć centów?
– Bo wtedy nie byłbym im potrzebny. Każdy potrafi kupić jajka, które kosztują siedem centów, po siedem centów.
– Dlaczego więc stołówki nie pominą ciebie i nie kupią jajek bezpośrednio od ciebie na Malcie po cztery i ćwierć centa?
– Bo im nie sprzedam.
– Dlaczego?
– Bo wtedy miałbym mniejsze możliwości zarobku. A tak przynajmniej zarabiam trochę jako pośrednik.
– Więc jednak masz coś z tego dla siebie – zauważył Yossarian.
– Oczywiście, że tak. Ale wszystko to idzie na rzecz syndykatu. I każdy ma udział w zyskach.
– Bo zawsze tak robili.
– Dlaczego nie jeżdżą po jajka na Sycylię?
– Bo nigdy tego nie robili.
– Teraz naprawdę nie rozumiem. Dlaczego nie sprzedajesz w takim razie swoim stołówkom jajek po siedem centów, tylko po pięć centów?
– Bo wtedy nie byłbym im potrzebny. Każdy potrafi kupić jajka, które kosztują siedem centów, po siedem centów.
– Dlaczego więc stołówki nie pominą ciebie i nie kupią jajek bezpośrednio od ciebie na Malcie po cztery i ćwierć centa?
– Bo im nie sprzedam.
– Dlaczego?
– Bo wtedy miałbym mniejsze możliwości zarobku. A tak przynajmniej zarabiam trochę jako pośrednik.
– Więc jednak masz coś z tego dla siebie – zauważył Yossarian.
– Oczywiście, że tak. Ale wszystko to idzie na rzecz syndykatu. I każdy ma udział w zyskach.
W Muzeum Historii Naturalnej trwała w listopadzie 2018 wystawa pt. „7 Portraits”
by Malta Fancy Poultry and Pigeon Club. Jest to w ramach 'Constellation Malta-
V18'. I co ja pacze ? Polska kura Czubatka stroszy się jak paw czy inny struś
pędziwiatr.
Nasza kokoszka gwiazdą na firmamencie – ale jaja ! Kura Poland jest tu bardzo popularna okazuje
się i że piękna jest niesłychanie – co oczywiste - robi za modelkę.
Można na MaltaPark też oferty znaleźć.
Gdaczącą pierzastą na żywo można zobaczyć w Attard w Kitchen Garden – z tyłu
Pałacu San Anton. Tak, nawet na prezydencki stół wjechała polska kura i pieje
(przez zabiciem) a Głowa Państwa raczy się nadwiślańskim nabiałem. Dobrze że to jest post w necie bo
ja to „piszę jak kura pazurem” ;-)
Amerykanie uwielbiają Polską Kiełbasę dzięki rzeźnikom z Jackowa czyli dzielnicy Chickago wzdłuż ulicy Milwaukee .
Sceny z "The Blues Brothers" kiełbaski serwuje ...Aretha Franklin ! Respect !!!
Znowu Heller :
General Dreedle przeniósł nieżyciowego dowódcę myśliwców na
Wyspy Salomona do kopania grobów, wyznaczając na jego miejsce zgrzybiałego
pułkownika z zapaleniem stawów i słabością do chińskich orzechów, który
przedstawił Mila generałowi od bombowców B-17, mającemu słabość do polskiej
kiełbasy. — Polska kiełbasa jest tania jak barszcz w Krakowie — poinformował go
Milo. — Ach, polska kiełbasa — westchnął tęsknie generał. — Wiecie, że oddałbym
wszystko za kawał polskiej kiełbasy. Wszystko.
— Nie
musi pan oddawać wszystkiego. Niech mi pan odda do dyspozycji po jednym samolocie
na każdą stołówkę, z pilotami, którzy będą wykonywać moje polecenia. Oraz
niewielki zadatek a konto zamówienia, jako dowód zaufania. — Ale Kraków leży o
setki mil za linią frontu. Jak się dostaniecie do tej kiełbasy? — W Genewie
jest międzynarodowa giełda na polską kiełbasę. Zawiozę po prostu do Szwajcarii
fistaszki i wymienię je na polską kiełbasę po cenach rynkowych. Oni przerzucą
fistaszki do Krakowa, a ja przywiozę panu polską kiełbasę.
Za pośrednictwem syndykatu kupi pan tyle kiełbasy, ile pan
zechce. Będą też mandarynki, z lekka tylko sztucznie barwione, i jajka z Malty,
i whisky z Sycylii. Kupując od syndykatu będzie pan płacił samemu sobie,
ponieważ ma pan udział w zyskach, więc tak naprawdę będzie pan dostawał
wszystko, co pan kupuje, za darmo. Co pan o tym sądzi? — Czysty geniusz. Jak, u
licha, wymyśliliście to wszystko? — Nazywam się Milo Minderbinder. Mam
dwadzieścia siedem lat.
Milo Minderbinder –
oficer żywnościowy, prowadzący stołówkę na Pianosie. Założył ogromną spółkę
handlową, obejmującym swoim zasięgiem prawie cały świat i w której każdy był
udziałowcem. Dorobił się na sprzedawaniu jajek za niższą cenę, niż ta za którą
je kupił, później zajmował się m.in. sprzedażą bawełny w czekoladzie i
bombardowaniem swoich jednostek na zlecenie Niemców, za co został
uznany amerykańskim bohaterem narodowym. Szuja co nawet spadochrony zarekwirował i morfinę na sprzedaż...
"sir
majora Milo Minderbindera w mundurze Królewskich Strzelców Walijskich. Wąsy miał
na zdjęciu wąskie, przycięte,
podbródek rzeźbiony, oczy jak dwie włócznie. Milo otrzymał tytuł szlachecki,
stopień
majora Królewskich Strzelców Walijskich oraz nominację na zastępcę gubernatora generalnego Malty za
to, że rozwinął tutaj handel jajkami.
Milo,
jako wiceszach Oranu, był osobą nietykalną. Milo, jak się okazało, był nie
tylko wiceszachem Oranu, lecz
także
kalifem Bagdadu, imamem Damaszku i szejkiem Arabii. Milo był bogiem kukurydzy,bogiem
deszczu i bogiem ryżu w zacofanych regionach, gdzie ciemne i zabobonne ludy
nadal
oddawały
cześć takim prymitywnym bogom, zaś w głębi afrykańskich dżungli, jak informował
ze stosowną skromnością, można było napotkać ryte w kamieniu podobizny jego
wąsatego oblicza,
wznoszące się nad topornymi ołtarzami czerwonymi od ludzkiej krwi."
Dziś rocznica śmierci pisarza.
Był więc tylko jeden
kruczek – paragraf 22–który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i
bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i
mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił,
nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał
latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby
latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać,
byłby normalny i musiałby latać.
Komentarze
Prześlij komentarz