Wypijmy za o-błędy.
Życie zaczyna się po 50-tce a pełny balet jest po setce... Szwendając się po mojej dzielni bez celu i złamanego eura przy duszy (i tak knajpy zamknięte) doznałem kowido-czasowego szoku alkoholowego czyli przez szybę. W sklepie z napojami rozweselającymi w parterze hotelu The Palace jest regalik z ulubionym podarunkiem wśród rodaków czyli wódką i to jaką - Squadron 303. Zdębiałem i zaszumiało mi w głowie jakby przy śmigle od samego już widoku; bez prób organoleptycznych czy choćby oparów z butelczyny. Przyjrzałem się dokładnie śliczniutkiej & zachęcającej ekspozycji. Co „widzę i opisuję bo tęsknię po tobie” : zestawik w skrzyneczce - flaszka, kielonki, gazetka, ach miodzio! Ceny walą po oczach jak berbelucha od sąsiada ale w końcu pije się po to by zapomnieć (szczególnie rachunek za wyszynk). Żądają za sznapsa 303 co prawda nie 303 pln ale 45 eurasów trzeba za 0,7 wysupłać.
Kim są apologeci imienia naszych asów przestworzy. Wchodzę do googla i tu że to grupka Francuzów z których prowodyr się zachłysnął historią RAF'u, kiedyś kupił „piersiówkę” należąca do pilota W.Żak i tak przyszło mu na myśl zostać gorzelnikiem. Podobno polscy piloci w UK pędzili na lewo gorzałę z kartofli i nazywali ją ”Joy Juice” podwieszając beczułki pod skrzydła Spitfire'ów ! Well, pierwsze słyszę ale anegdotka fajnista, co nie Franek ? Polej no jeszcze po „maluchu” !
Historię Dywizjonu 303 każdy zna bo czytał książkę A.Fidlera. Najbardziej skuteczny szwadron myśliwski w całym RAF'ie. Piloci to same asy a najbardziej legendarny S.Skalski który to i na Malcie przez chwilę był a anihilując „szkopów” nad Afryką. Dostali miano Cyrk Skalskiego za niewiarygodne ataki naprzeciw chmarą wroga. Awansowany za to na dowództwo dywizjonu 601 a po powrocie do PRL'u ...stalinowski wyrok śmierci.
Polski pilot to poleci i na drzwiach od stodoły, mówią ale na Malcie stodół brak to latali na Hurricane'ach i Spitfire'ach. W Malta Aviation Museum można takiego „Ognio-plujka” zobaczyć . W UK jest grupa pokazowa „Battle of Britain Memorial Flight”. Na stanie mają maszyny z II Wojny i min. samolot pomalowany w barwy jednostki J.Zumbacha. Oczywiście ma biało-czerwoną szachownicę ale też osobistą „kalkomanię” czyli Kaczora Donalda z basebalem na kokpicie.
W czasie mojej olśniewającej jak xenony zająca kariery w branży zwanej HoReCa za barem też zasuwałem. Podczas szkolenia mieliśmy wymyślić drink. Połechtany możliwością użycia tyle wódki ile się chce do tworzenia mixtury cudowałem ile wlezie. I tak pod koniec sesji wpadłem na pomysł drinka Green Beret – co tam było dokładnie jakoś wyparowało mi z czerepu ale na pewno denaturat, opiłki żelazne, towot oraz zawleczka od granatu zamiast parasolki. Wódko pozwól żyć ...
Na koniec tego spirytualnego wykładu recepturka. Mam w biblioteczce pełnej maltańskich książek (wygrzebanych w charity shopach – pzdr szczególnie MSPCA Sliema) pozycję pt. „Drinking as an Art”. Napisał to barman i wykładowca mojej szkoły czyli ITS - Richard Pons. Jest rekordzistą Guinnessa robiąc 88 drinków w godzinę, o Madonna ! Tamże jest drink Woytila : 1 Disaronno Amaretto, 1 Marie Brizard Banana Liqueur, 2 Pinaple Juice - wstrząsnąć, nie mieszać. Sahha !
Komentarze
Prześlij komentarz