Oranżada z bąbelkami w proszku.
Kolejna porcja moich wspomnień jako skrzywione dziecię PRL'u. To był taki ustój którego jedną cechą nad którą tu się skupię był BRAK. Nic nie można było kupić po prostu w sklepie, ani auta ani papieru do życi. Dostępne były jak już „wyroby czekoladopodobne” czy Inka zamiast kawy. Trzeba było uciekać w świat fantazji i książek tych co byli tam, za Żelazną Kurtyną. To całkowicie skrzywiło moje postrzeganie świata i jego dobrodziejstw. Główni spaczyciele mojego chłonnego dziecięcego charakteru to J.Brzechwa, J.Parandowski, A.Szklarski, P.Chmiel :
„jest i wieloryb stary, /Co nosi okulary” ,
„”Pojechał Michał pod Częstochowę, Tam kupił buty siedmiomilowe.”
Byli też inni jak D.Wawiłow
„Więc gdzie są w końcu moje daktyle? Czy je straszliwe zjadły goryle?”
Do gaszenia pragnienia służyła oranżada w butelce, czasem taka z emaliowanym zatykiem na druciku. Każde powiatowe miasto miało Wytwórnię Wód Gazowanych czasem w połączeniu z browarem. Jak brakło nawet i wody oraz gazu to w sprzedaży była oranżada w proszku którą się wylizywało z torebki.
Jeszcze były tzw. mobilne saturatory na ulicach/placach potocznie zwane „szklanka gruźliczanka”. I teraz w dobie pandemii Covid-19 wiemy, że choroby rozprzestrzeniane publicznie to żadna nowość.
Owoce typu ananas, banan czy inne cytrusy to były od świętą i wtedy pomarańcze kojarzyłem z latem, bo takie słoneczne są. Do tego Mundial '82 (POLSKA III miejsce !) pierwszy jaki pamiętam oglądany w tv miał w logo pomarańczkę a się latem odbywał. Dopiero wizyty na tzw. zgniłym zachodzie mnie trochę naprostowały. Pierwszy raz byłem na prawdziwej zagranicy (bo nie liczę koloni w NRD) w '90 i to w London. Co tam jam widział – gęba o pavement mi co chwila dzwoniła.
Jest pełnia lata i pomarańcze są ...zielone. Dziś wybrałem się specjalnie do dwóch największych oranżerii na Malcie – San Anton i Buskett. Obie przynależą do pałaców prezydenckich bo dawniej i na skale jedzenie frykasów tylko dla możnowładców było dostępne. Dojrzeją w listopadzie.
Historia mówi, że Arabowie w IX w po opanowaniu Malty zaczęli kultywować nowe rośliny – figi, migdały, bawełnę i cytrusy. Były to jednak te gorzkie znane z napoju Kinnie. Odmiana słodka pojawiła się dopiero w XV w wraz z odkryciem Ameryki. Malta szczyci się zaszczepieniem tzw. krwawych pomarańczy. Nazwa ma dwojaki źródłosłów. Są one faktycznie mocno rubinowe ale mają też kolce na gałęziach. Motto Lija gdzie premier ma kwaterę to Suavi Fructo Rubeo ( Pąsowieję czerwienią słodkich owoców) . Katar, grypa a nawet pewne odmiany rak mogą być leczone dzięki owocom bardzo bogatym w witaminę C. Mają też najwyższe poziom antyoksydantów co wolne rodniki zwalczają
Polskie słowo pomarańcza ma taki sam źródłosłów jak maltańskie ! Mamy arabskie 'narandj' potem włoskie 'arancia' i w końcu pomarańcza / laringa.
Marię Leszczyńską córkę króla Stanisława mając 21 lat hajtnięto in absentio z 15 letnim Luisem XV choć było aż 99 kandydatek. Mieli dziesięcioro dzieci i żyli sobie jak pączusie w masełku. Królowa Maria tronowała aż 42 lata. Dzieci rodziły się i umierały a 3 córki (Madame Adélaïde, Madame Victoire, Madame Sophie), które nie wyszły za mąż określane były przez L XVI jako „Mesdames Tantes”.
Lubowały się w luksusowej, gnuśnej egzystencji w Wersalu. Wielki Mistrz De Rohan – Francuz jak i poprzednicy obsypywał podarunkami królów zaprzyjaźnionych mocarstw. Do Wersalu wysłał kiedyś kilka skrzynek maltańskich pomarańczy i zrobiły one furorę na dworze. Nasze cioteczki Leszczyńskie aby zapewnić sobie stałą dostawę frykasów zakupiły na Malcie ogród by mieć owoce na wyłączność. Po rewolucji pozwolono im wyjechać, zmarły na Korfu.
Obecnie Wysoki Komisarz UK na Maltę wysyła Elżbiecie II skrzynki – tą tradycję zapoczątkowała Lady Strickland, założycielka Times of Malta. Sahha !
Komentarze
Prześlij komentarz